Czego to jeść nie można karmiąc piersią

Dziś już mój noworodek według definicji przestał być noworodkiem i oficjalnie jest niemowlakiem. Wczoraj minął nam równo cały miesiąc, przeraźliwie szybko to zleciało! Czytam sobie o umiejętnościach jakie maluszek będzie nabywał w drugim miesiącu życia i najbardziej podoba mi się to co odkryje około ósmego tygodnia życia, a będzie to fakt posiadania rąk i to aż dwóch rąk :)). Mam nadzieję, że uda mi się ten moment wychwycić bo na pewno zdziwienie wymalowane na twarzy będzie ogromne i chciałabym po prostu to zobaczyć.

miesiac 291.JPG

Tak jak na zdjęciu wyżej się próbujemy nosić, ale ciężko to idzie bo Michałek ciągle jeszcze większość czasu przy piersi i tak też często chce zasypiać. Też je tak często, że chustę zakładałam i zdejmowałam po kilka razy dziennie i szczerze mówiąc na razie ten sposób odpuszczam i spróbuję znowu za tydzień, a później jeszcze tydzień później jeśli znowu się nie uda itd.... spacery w wózku marnie idą (zamiast tego jemy i śpimy na tarasie na dworze) i tu znowu winowajcą jest stała chęć bycia przy piersi dosłownie, bo noszenie na rękach nie satysfakcjonuje tego małego człowieka w ogóle. A że ja ściśle trzymam się aktualnych zaleceń odnośnie karmienia piersią i tylko i wyłącznie tą metodą karmię to na każde mlaskanie ustami, poruszanie językiem, w właśnie ten sygnalizujący pierwszy głód sposób, przystawiam do piersi i karmię. Staram się reagować na pierwsze oznaki głodu i nie czekać, aż dzieciątko zacznie płakać. Przystawiam jak najczęściej w dbałości o niego no i też o siebie, bo taki sposób karmienia podobno też jest dobry dla mnie. Magii tego karmienia nie czuję, po prostu to akceptuje i jest to częściowo fajne, ale gdy karmisz mniej więcej 24h na dobę to aż takie wygodne to nie jest, hmm.. mimo wszystko (bo trochę narzekam) jednak lubię, ale na swój sposób, mimo zmęczenia. Niedługo zaczną go interesować inne rzeczy i sam da mi trochę z tym karmieniem odetchnąć :).

Rozpisałam się w aktualnościach a miałam tu pisać o tym co jeść, a czego nie jeść kiedy karmimy w tak bardzo naturalny sposób. Wiele mitów krąży na temat żywienia kobiet karmiących, są diety dla kobiet karmiących, produkty zakazane, produkty, których należy unikać itp. no i lista jest długa, a co osoba to inna opinia i nowy produkt, którego lepiej nie jeść. To wszystko to mity i zgodnie z dokumentem "Karmienie piersią. Stanowisko Polskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci" to możemy jeść właściwie wszystko. Tu link do tego dokumentu -> http://www.kobiety.med.pl/cnol/images/cnol/Publikacje/karmienie_piersia.pdf

Aż dziw bierze, że kobiety w obawie o zdrowie swoich dzieci nadal tak skrupulatnie uważają na to co jedzą, a te wytyczne obowiązują podobno już od 2013 roku, dokument w linku, który podałam jest wersją z 2016 roku.
Pamiętam jak mąż przemycał mi do szpitala świeżo wyciskany sok z surowych warzyw i owoców, z udziałem buraka, marchewki, jabłka, imbiru i cytryny. Tak piszę, że przemycał bo jakby rodzice (w domyśle teściowa ;)) wiedzieli co piję bezpośrednio po porodzie to na pewno martwiliby się o zdrowie ich wnuka. Piłam ten sok codziennie i ratował mnie w diecie szpitalnej, gdzie w menu codziennie praktycznie był pasztet firmy profi, ewentualnie jakaś mielonka. Jadłam i to co mi tam dawali, ale dodatkowa dawka witamin była mi bardzo potrzebna w odzyskiwaniu sił.

Jem wszystko, staram się po prostu zdrowo i jak najmniej sztucznych składników. Teraz już się aż tak z tym nie ukrywam i czasem mam komentarze typu: "jesz czosnek? dziecko spać Ci nie będzie w nocy!", albo: "to Ty jesz smażone? jesz chili?? ja bym się bała...", hmm albo: "śliwki? wiśnie? pestkowych owoców to w ogóle nie wolno", "kapusta? fasolka? dziecko będzie miało wzdęcia". Moje dziecko ma się dobrze! Nie ma żadnych dolegliwości i zgodnie z tym w jaki sposób produkuję się mleko w organizmie każdej kobiety nie ma takiej możliwości, żeby dziecku zaszkodziło to co jem, na pewno nie zaszkodzi produkt, jak już to ewentualnie chemia, konserwanty itp.

Domyślam się też skąd wzięły się takie dziwne mity i dlaczego mimo takiego dokumentu nadal się praktykuje takie eliminowanie wszystkiego. Organizm, skóra, żołądek człowieka, który dopiero co przyszedł na świat nie jest jeszcze w pełni ukształtowany i jakieś chwilowe spięcia, grymaszenie, czy zmiany skórne są rzeczą normalną, a zazwyczaj szukamy niepotrzebnie przyczyny, często w tym co zjedliśmy. Sami pediatrzy, położne też jeszcze często przekazują nieaktualną wiedzę i jak idziemy coś skonsultować to pierwsze podejrzenia padają na matkę i jej odżywianie. Na szczęście coraz bardziej już to się zmienia.

Jedzmy głównie z uwagą na zdrowie, na własne zdrowie, a będzie dobrze i jak my będziemy zdrowi i pełni sił to będziemy mieli energie do tego, żeby dać to co najlepsze dziecku. Sama słysząc wkoło te wszystkie rzeczy bałam się jeść niektóre produkty, czy nie zaszkodzę, ale wracałam do tego dokumentu, do którego dałam link i obawy mijały, a i widzę też po moim Michałku, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

IMG-5101.JPG

Polecam też wszystkim zainteresowanym ten artykuł, bo w głównej mierze to on mnie uświadomił, że nie ma czegoś takiego jak dieta mamy karmiącej piersią. Tu link -> https://www.hafija.pl/2013/08/dieta-mamy-karmiacej-piersiajedz-co-chcesz-obalamy-mity.html

Nie jestem lekarzem, dlatego polecam zajrzeć do załączonego dokumentu. Tak jak piszą osoby w komentarzach - w jedzeniu sa różne alergeny, dlatego trzeba tez obserwować dziecko, ale należy pamiętać, ze zarówno układ pokarmowy dziecka jak i skóra dopiero się rozwija i kształtuje. Bardziej chodzi mi o to, ze niektóre z krążących mitów z naukowego punktu widzenia nie maja możliwości być prawdziwymi. Nie dajmy sobie wcisnąć diety typu biały chleb woda i gotowana marchewka plus zero surowych owoców.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
23 Comments