Najważniejsze to przeżyć i przetrwać.

Chociaż są tacy, którzy twierdzą, że "najeść się, wyspać, wypić i zapalić".

Wszystkie stworzenia, niezależnie od gatunku, chcą przeżyć i przetrwać.
Przeżyć oznacza zachować życie, przetrwać to rozmnożyć się tak, by jak najwięcej młodych uchowało się, dorosło i rozmnożyło, zapewniając trwanie gatunku...

Cały nasz organizm wytworzył szereg mechanizmów aby ratować swoje życie w przypadku zagrożenia, niebezpieczeństwa.
To ma miejsce również u zwierząt.
Przedstawiona poniżej sytuacja jest hipotetyczna i ma na celu zobrazowanie zagrożenia, strachu i tego, co towarzyszy nam po drodze.

Wyobraźmy sobie:
gdzieś za nami rozlega się głuchy, złowieszczy ryk dzikiej bestii, która pędzi w naszym kierunku, by nas zaatakować i zagryźć;
Nasz układ limbiczny w mózgu zwietrzył niebezpieczeństwo i przekazuje te informacje do narządów zmysłu: oczu, uszu. Układ limbiczny to takie radary, czujki i drony, które odbierają sygnały z otoczenia.

Co dalej?

Jak to co? Wiejemy ile sił w nogach, bestia tuż tuż;

Nadnercza wydzielają adrenalinę.
Adrenalina rozszerza naczynia mózgu, płuc i serca - musimy uciekać a więc zmysły muszą być wyostrzone, krew dotleniona a zatem sprawne oskrzela, co ułatwia i przyspiesza oddychanie, serce musi pompować więcej krwi na raz i częściej czyli zwiększyć się pojemność wyrzutową i minutową.
A co z resztą narządów? Nic, nie będą specjalnie potrzebne w tej sytuacji. Nie będziemy jeść ani trawić pokarmu; pić też nie będziemy. Pewnie popuścimy w spodnie ze strachu, ale to jakby mimochodem.....

Uciekamy. Czując oddech bestii na karku przedzieramy się przez ostre krzaczory, ranimy ręce, nie patrzymy pod nogi biegnąc po ostrych kamieniach, szkle, kaleczymy się straszliwie, widzimy krew....ale uciekamy dalej. Przesadzamy jakieś płoty, pnie drzew czy mury. I nie czujemy bólu. Dlaczego?
Mało tego, przeskakujemy przez ogromny, wysoki mur bez odbicia, z rozbiegu wręcz... dlaczego mogliśmy to zrobić?
Kiedy wreszcie jesteśmy bezpieczni, emocje opadają, stres odpuszcza, uratowaliśmy swoje życie.

Co to za mechanizmy, które pozwoliły nam przeżyć, nie czuć bólu, przeskakiwać mury i i inne przeszkody, na które "na trzeźwo" byśmy nawet nie spojrzeli?
Co by było, gdybyśmy co chwilę zatrzymywali się, bo kolce, kamienie, w stopy wlazły, pokaleczyliśmy się - wiadomo co, po nas.

Nasz mózg wytwarza endogenne peptydy opioidowe, które działają przeciwlękowo i przeciwbólowo w sytuacjach stresowych. To beta-endorfiny.
Beta-endorfiny wydzielają się w odpowiedzi na stres, to one sprawiają, że nie czujemy ani bólu ani strachu.
Potrafimy biec nie czując nawet, że zwichnęliśmy nogę, złamaliśmy rękę.
Beta-endorfiny uwalniają się szybko w sytuacji stresowej, działają cały czas dopóki trwają emocje również te postresowe. Potem kończą działanie.

Znacie to uczucie, kiedy po trzech dniach zaczynacie "lizać rany", wszystko was boli? Jak to możliwe, że tak pokaleczeni, połamani zdołaliśmy uciekać - znacie zapewne.

Mieliśmy pierwsze praktyki w lecznicach. Pojechałam z lekarzem szczepić maciory do jakiegoś pegeeru.
Zrobisz zastrzyk? zapytał. No pewnie! zgrywałam bohaterkę. W życiu nie robiłam zastrzyku świni, nawet nie wiedziałam gdzie. Wieeeeelka maciora, duży i wysoki kojec, wlazłam do tegoż kojca, nabrałam czego trzeba do strzykawki, lekarz wskazał miejsce injekcji, ZA UCHEM, wyciągam rękę, maciora otworzyła mordę....i rozległ się ryk jak sto piorunów.
Resztę znam z opowieści: przesadziłam ten kojec jednym susem i zatrzymałam się kilkadziesiąt metrów dalej na drzwiach chlewni.
Nie pytajcie jak? Do dziś nie wiem...
Lekarz był zielony ze strachu, odpowiadał za mnie.

Dwie bestie: jedna goni druga ucieka.
bestie dwie.jpg

za zgodą autora.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
10 Comments