Płynąc statkiem Tezeusza

argo-2719163_1920.jpg
link

Riposta do artykułu @lugoshi

Przygoda

Siedzę w koszuli i kapciach, ale nie dajcie się zwieść pozorom, gdyż jestem tropicielem.

Ten post jest o kilku sprawach. Próbuję Cię naprowadzić na trop :)

@lugoshi wysłał mnie na łowy, zatem wiosła w dłoń, bo popłyniemy do krainy Abstrakcji.

Statek Tezeusza

Statek, którym Tezeusz powrócił wraz z młodymi ateńczykami, miał trzydzieści rzędów wioseł i został zachowany przez ateńczyków aż do czasów Demetriusza z Faleronu, ponieważ gdy stare deski gniły, zastępowali je nowymi, z twardszego drewna, tak że statek stał się sztandarowym przykładem wśród filozofów problemu istnienia rzeczy, które ulegają zmianie. Jedna strona utrzymywała, że statek pozostał ten sam, a druga upierała się, że nie był tym samym.

link

Paradoks Tezeusza, to jeden z klasycznych problemów filozofii tożsamości. Nabrzmiały ambaras sprowadza się do pytania, czy jeśli sukcesywnie wymieniać części składowe obiektu, to zachowa on swoją tożsamość, czy też może w efekcie końcowym otrzymamy zupełnie nowy obiekt?

Proza życia komórki

@lugoshi najwyraźniej lubi sam płacić za swoje posiłki i to do tego stopnia, że odgraża się policją, w razie gdyby komuś przyszło do głowy uiścić za niego rachunek w restauracji:

Idę na Policję. Mam już tego dosyć. Ludzie ! Kto inny płaci za mnie rachunki, ktoś inny zjada obiad.

Zresztą, wcale nie dziwię się tej nerwowości, skoro za rogiem czai się rozwód:

Podobno co 7 lat statystycznie wymieniamy wszystkie komórki swego ciała na nowe! To przecież ważny i klarowny powód do rozwodu! Każdy sąd przyzna rację. Po kilku latach, całkiem obcy facet w łóżku!

Spieszę z odrobiną pocieszania, bowiem w myśl tego co napisał, relacja jest obustronna i każdego dnia on również sypia z inną kobietą. Przyznam, że jest w tym jakiś urok niekończącego się romansu.

O tym, że w trakcie życia komórki obumierają i tworzą się na nowo pewnie słyszeliście, ku pokrzepieniu serc dodam, że nie wszystkie komórki podlegają wymianie i są takie, które towarzyszą nam przez całe życie. Jak już pisałem w komentarzu do artykułu @lugoshi, główne ich skupisko znajduje się w korze mózgowej. Dodam jeszcze, że dla rozmaitych komórek, okres ich trwania jest różny, stąd nie upatrywałbym większego sensu w stwierdzeniu o tym, że co 7 lat stajemy się innymi ludźmi.
Powyższe nie zmienia jednak faktu, że w dużej mierze elementy naszego ciała ulegają wymianie na poziomie komórkowym. Żeby dobitnie przedstawić sprawę, wyobraźmy sobie, że w ciągu kilku lat przeżyliśmy szereg wypadków, w trakcie których po kolei traciliśmy kolejne organy. Na szczęście wyobraźnia znosi dużo ograniczeń, w tym polską służbę zdrowia i w realiach naszej fantazji możemy założyć, że przygotowani na taką okoliczność, zawczasu wyhodowaliśmy sobie szereg zamienników. W rezultacie naszych organicznych przetasowań z pamiątek po dawnej świetności pozostaje nam tylko mózg, a cała reszta to substytuty, których nie sposób odróżnić w sensie funkcjonalnym (chociaż domyślam się, że niektórzy skorzystaliby z okazji i powiększyli to i owo).
Pojawia się zatem pytanie, czy w ciągu tych przemian udałoby nam się utrzymać swoją tożsamość? Osobiście wydaje mi się, że nie byłoby wielkiej różnicy z perspektywy osoby trzeciej, bo przecież gdyby na przykład, któreś z was straciło rękę, to chyba bliscy nie zaczęliby traktować was w kategoriach współlokatora, tylko dalej mieliby was za tych, którymi byliście sprzed momentu odpalania petardy. W gruncie rzeczy, to ten sam problem różny jest tylko stopień przemian.
Oczywiście, nie posunąłem się do granic możliwości i zostawiłem nam po mózgu. Pewnie myślicie, że to właśnie tam doszukiwałbym się ludzkiej tożsamości. Tyle tylko, że to dalej nie rozwiązuje problemu, bo przecież i w mózgu dochodzi do przemian, pojawiają się nowe sieci neuronów, niektóre komórki umierają, a i zdarzają się wypadki kiedy na przykład połowy mózgu ubywa, a my dalej posługujemy się tym samym dowodem osobistym.
Jak by na to nie spojrzeć, trzeba przyznać, że zmieniamy się w czasie i ja na przykład nie płakałbym dzisiaj z powodu tego, że kolega zabrał mi lizaka.
W czym zatem szukać tożsamości?

Kluczem do rozwiązania jest … portfel

Wróćmy na chwilę do płacenia za obiad.
Mój drogi @lugoshi, patrząc na sprawę zdroworozsądkowo, kiedy już staniesz przed problem tego kto stawiał, to mimo wszystko radziłbym się wstrzymać z zastrzeżeniem karty bankowej. Zauważ bowiem, że osobnik, który płaci za Twój obiad, mimo wszystko sięga do Twojej kieszeni w poszukiwaniu Twojego portfela!
Jest zatem coś co was łączy.

Problem tożsamości w ujęciu funkcyjnym

Powiedziałbym, że tożsamość jest definiowana relacyjnie w czasie. Człowiek istnieje w jakimś wymiarze, niezależnie od tego, czy jest to symulacja, Kantowskie urojenie, czy skrajny empiryzm, to jak jesteśmy i gdzie jesteśmy tworzy zbiór pewnych określonych relacji, które przynajmniej ze względu na nasz aparat poznawczy dokonują się w czasie.
Zupełnie analogicznie jest z portfelem, bo zarówno @lugoshi przed obiadem jak i @lugoshi po obiedzie, obaj pozostają w tej samej relacji do jednego i tego samego portfela.

Nasze zbiory relacji w czasie są unikalne i właśnie w nich doszukiwałbym się nośnika tożsamości.

Zgłaszam do tematygodnia w kategorii riposta.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
5 Comments