Z miłości do antynatalizmu, czyli antynatalizm z miłości

cube-1700325_1920.jpg

Mówi się, że Bóg nie gra w kości

Osobiście uważam, że jeśli Stwórca istnieje, to ma obsesje na punkcie losowości.
Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że nie dostrzegam boskiego planu, że przecież czeka nas życie wieczne, w którym z nawiązką odbijemy sobie udręki życia doczesnego. Być może, nie chce twardo polemizować z takimi postulatami, za mały jestem na to.

Wiem, że nie wiem

Nawet jeśli po śmierci czeka mnie cokolwiek, co da się odczuwać w jakiś, niepojęty dla mnie sposób, to na chwilę obecną mój wgląd w boski plan jest zerowy. Jeśli zamysł istnieje, to ja nie mam prawa go dostrzec, mam zakaz, brak dostępu, nazwijcie to jak chcecie. Nie widzę i już.
To teraz pojawia się pytanie, czy źle robię zakładając, że planu nie ma?
Wiecie, ostatecznie chodzi tu przecież o nasze życie. Jeśli w tym królestwie u władzy jest indeterminizm, to mamy bilet w jedną stronę i wysiadamy na stacji Pustka.
Na razie pociąg jedzie, więc zastanówmy się czy warto w ogóle do niego wsiadać.

Dwie ręce, dwie nogi, no podobny jakiś

Od dawna towarzyszy mi takie przeświadczenie, że człowiekowi najbliżej do drugiego człowieka. Nie do krzesła, nie do pieniędzy, czy przygodnego seksu bez zobowiązań, ale do człowieka jako istoty świadomej, czującej i responsywnej.
Skłonny jestem stwierdzić, że o ile w naszych umysłach nie gości jakaś anomalia, to dążymy do bycia wśród ludzi, wśród równych sobie.
Weźmy nawet tych korporacyjnych hegemonów, którzy bez mrugnięcia okiem robią z ludzi niewolników po to tylko, żeby ci przybliżyli ich do realizacji zwyrodniałych fantazji. Ten gatunek pasożyta też potrzebuje atencji, lustra reakcji, w którym może się przejrzeć i chełpić swoją władzą oraz zasięgiem wpływów. Patrz, ja mam tylu niewolników, którzy na mnie pracują i to tylko po to, żeby mogli mnie później podziwiać za rezultaty własnej pracy.
Nawet oni potrzebują innych ludzi, żeby zaistnieć poza granicami własnej percepcji.
Ja potrzebuję ludzi i Ty potrzebujesz ludzi.
Tu pojawia się problem, bo w głowie ciągle brzęczą mi te kości.

Kiedy rodzi się człowiek, kości zostały rzucone

Antynatalizm – stanowisko filozoficzne przypisujące negatywną wartość narodzinom. Antynataliści argumentują, że ludzie powinni zrezygnować z prokreacji, ponieważ jest ona niemoralna. Różne etyczne podstawy mogą prowadzić do tego wniosku.

Źródło

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem o antynatalizmie, wcale nie uznałem, że to jakieś obrzydliwe wynaturzenie, które zrodziło się w głowie szaleńca. Wręcz przeciwnie, skłonny jestem stwierdzić, że koncepcja antynatalizmu zrodziła się z miłości do drugiego człowieka.

Z życia wzięte

Zastanówmy się nad przykładem patologicznej rodziny alkoholików, w trudnej sytuacji finansowej, bez edukacji, bez autorytetu i bez przyszłości.
Pewnego dnia, ta słodka parka postanawia pobawić się w rodziców. Postanawia oczywiście po fakcie, bo przecież tego nie planowali i przypadkiem po dziewięciu miesiącach urodziło się dziecko.
Zastanówmy się teraz nad szeregiem prawdopodobieństw.
Jaka jest szansa na to, że potomek przyjdzie na świat z upośledzeniem, chorobą genetyczną, zaburzeniami anatomicznymi, czy Bóg wie(!) czym innym?
Zdroworozsądkowo zakładam, że nie chciałbym być jego bucikach. A to przecież dopiero preludium, bo przecież później mamy dorastanie, różne środowiska wpływów, edukację, status materialny, zakładanie rodziny i takie tam przyziemne rzeczy, które nie mają znaczenia w kontekście wieczności - ja dalej jadę tym pociągiem, więc dla mnie mają.
Podany przykład podsumuję w ten sposób, że choć zwykle nie param się magią, to akurat opisanemu dziecku świetlanej przyszłości nie wróżę.
Oczywiście, jest szansa, że obrotny skubaniec wyjdzie na ludzi, może to będą akurat te geny, albo trafi na nauczyciela od matematyki z powołaniem, to jest możliwe.
Możliwym jest również wygranie nagrody głównej w lotto - proponuję zatem przerwę, udajmy się do najbliższej kolektury i zainwestujmy 2.50 zł w lepszą przyszłość.
Wiem, zobrazowałem to jaskrawo, bo lubię, bo tak widać lepiej.

Odrobina kontrastu?

Powyższy przykład nie wyczerpuje problemu, ponieważ rodzina wcale nie musi być patologiczna. Weźmy dla odmiany parę inteligentów, którzy z utęsknieniem wyczekują dziecka. Ci to tylko czekają, żeby zapewnić potomstwu dobry start, przekazać bogate doświadczenie oraz dać możliwość swobodnego rozwoju, a nade wszystko umożliwić podejmowanie przemyślanych wyborów. Są autorytety, są książki i metafory. Jest progres.
Niestety, również w tym przypadku zachodzą różne prawdopodobieństwa. A to, że rak, że dzieciaka pobiją, że się załamie psychiczne, bo depresja, że na wojnę pójdzie i mu się nie wróci. Rzeczy się dzieją.

Piszę o tym wszystkim, bo chciałbym być ojcem, ale nie wiem, czy mógłbym to zrobić swojemu dziecku.

W przyszłości spróbuję poszukać rozwiązania dla zarysowanego tu problemu.

Foto

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
12 Comments