[temaTygodnia] "Aż poleje się krew" - pytania o anatomię zła

"Aż poleje się krew" ("There will be blood") Paula Thomasa Andersona to film nad którym nie sposób przejść obojętnie, to film liturgiczny, współczesny odpowiednik biblijnej przypowieści, której jednak brakuje krzepiącego morału - z oczu niemal wszystkich postaci, jakie poznajemy podczas tych dwóch godzin z okładem wyziera żądza - czy to władzy nad rzędem dusz, czy to władzy nad przyrodą, a wszystko jest odbite w zwierciadle monet wciąż pobrzękujących pod czaszkami bohaterów.

Film zaczyna się od upadku, który w miarę jak fabuła toczy się do przodu w rytmie wybijanych w poszukiwaniu ropy dziur w ziemi, tylko narasta, aż prowadzi do tragicznych wydarzeń. Oto poszukiwacz srebra upada wgłąb szybu po odnalezieniu żyłki tego drogocennego kruszcu. Jest nim główny bohater Daniel Plainview grany przez fenomenalnego, oscarowego w swojej roli Daniela Day-Lewisa. Samo nazwisko daje do myślenia - "plain" znaczy tyle co równina, ale też jasność, zaś "view" to widok, ale też pogląd, moglibyśmy przypuszczać, że jest to wyrażenie prostolinijności i racjonalnego myślenia tej postaci, i o zgrozo zawiera się w tej tezie sporo prawdy o ludziach przedstawionych w filmie.

pit.png

↑ Wiele ujęć w filmie przywodzi skojarzenia biblijne, tutaj dół świeżo utoczonej ropy przywodzi na myśl jakiegoś rodzaju miejsce piekielnej męki (źródło: zrzut ekranu)

Wchodzimy w świat poszukiwaczy minerałów końca XIX w. w Stanach Zjednoczonych, świat twardy niczym góry ukazujące się w pierwszej scenie filmu przy akompaniamencie niepokojącej syreny, zakurzony od preriowego piasku, lepki od potu, krwi i ropy - te ludzkie i naturalne wydzieliny przewijają się przez cały obraz nieustannie, często w dodatku się przenikając. Dodatkowo niepokój nastroju pierwszych minut filmu potęguje brak dialogów. Poszukiwanie ropy było zajęciem wybitnie niebezpiecznym, tak z powodu wypadków do których dochodziło w wyniku błędów ludzkich, wadliwych narzędzi, jak i działania sił natury.

Pierwsze słowa wypowiedziane w filmie to prezentacja biznesowa głównego bohatera, który stara się przekonać mieszkańców pewnego miasteczka do swoich usług w niemym towarzystwie kilkuletniego syna, którego przedstawia jako swojego partnera w interesach. Autoprezentacja powtórzy się raz jeszcze, w takiej samej formie, i tak samo jak pierwsza, będzie kłamstwem, bowiem zapewnienia o rodzinnym biznesie, uczciwości i złotych górach dla tych, którzy zdecydują się na współpracę z Danielem Plainview'em, szybko okażą się bardziej podpisaniem paktu z diabłem, niż z człowiekiem wysokiego moralnego kroju, za którego główny bohater chciałby uchodzić.

Paul Sunday grany świetnie przez Paula Dano, którego poznajemy jako zahukanego młodzieńca pragnącego negocjować ze starym wyjadaczem Danielem warunki kontraktu odnośnie wydobycia ropy na ziemi swojej rodziny. Brakuje mu jednak wiele do bezwzględnego poszukiwacza czarnego złota. Na scenę rychło wchodzi druga pierwszoplanowa postać - brat Paula, Eli, jest samozwańczym pastorem założonego przez siebie kościoła, jawi się jako prorok, ale tak jak w przypadku poszukiwacza ropy, coś w jego zachowaniu przywodzi na myśl wewnętrzny konflikt i nieszczerość. Znamienna jest scena egzorcyzmów, w której mimo wcześniejszych zapowiedzi krzykiem ruguje demony ze starszej kobiety, by po zakończeniu rytuału (a może było to jego częścią), spleść się w tańcu z pomarszczoną kobietą. Całość jest aż nadto groteskowa i dziwaczna (Anglik powiedziałby: "bizarre"), ale tak jak poszukiwacz ropy - daje widowni to, co ta chce dostać, albo myśli że chce dostać. Daniel widzi cały spektakl i już wie, że ma do czynienia z godnym pożałowaniem szarlatanem.

Równie istotną postacią jest syn Daniela - H.W. Plainview, który dzielnie towarzyszy ojcu w jego działalności i zdaje się, że ma z ojcem bardzo silną więź (wspólne polowania na przepiórki czy siedzenie przy ognisku), ale w kulminacyjnym momencie filmu, którym jest zapłon gazu w szybie na terenie posiadłości Sunday'ów, ich więź podlega tąpnięciu, które wkrótce przeradza się w separację, niezrozumiałą i pełną cierpienia dla chłopca - to ona pospołu z szokiem związanym z wybuchem odbiera H.W. mowę, ale też coś znacznie ważniejszego... Sama scena zapalenia się gazu przypomina jako żywo biblijną scenę objawienia Boga pod postacią gorejącego krzaka, a do tego przypowieść o Abrahamie i Izaaku, tyle że w tym przypadku nikt nie cofa ręki sędziwego ojca...

there-will-be-blood2 (1).jpg

↑ Czy "gorejący krzew" ropy naftowej może powiedzieć coś dobrego Danielowi Plainview? Nieważne, zostanie ugaszony wybuchem dynamitu.

Konflikt pomiędzy samozwańczym prorokiem z rodziny Sunday'ów a Danielem narasta w miarę rozwoju fabuły i staje się jedną z osi filmu, obok konfliktu ojciec-syn, czy konfliktu Daniel-reszta ludzkości. Bowiem poszukiwacz czarnego złota staje w trakcie filmu w opozycji do wszystkich żywych, a może właśnie nie, może to tylko jest odkrywanie kolejnych kart w czarnej do bólu talii bezwzględnego biznesmena, potrafiącego poświęcić syna, swoje dobre imię, a nawet ludzkie życie, nie wspominając o moralności, dla niejasnego celu gromadzenia bogactwa, które i tak nie okazuje się dlań pierwszoplanowe - najważniejsze to walczyć i zwyciężać, cokolwiek by się nie działo. W tym pan Plainview jest mistrzem, a jego osąd jest taki jak nazwisko - jasny, ale to jasność w materii ciemnej jak noc, makiawelistycznej, pełnej ludzkiej krzywdy i wyzysku.

Co ciekawsze, samozwańczy Eli Sunday nie ma w sobie zbyt wiele z chrześcijanina, którym się mieni, gdy ma jedną z niewielu okazji odegrania się na Danielu, wykorzystuje ją bez litości. Ma też żal do brata Paula za zwrócenie uwagi Daniela na ich ranczo - przypowieść o Kainie i Ablu nasuwa się sama. Film jest przepełniony religijną symboliką, jego głównymi bohaterami są personifikacja buntownika wobec Boga i fałszywy prorok, co po zakończeniu seansu stawia ogrom pytań o ludzką naturę i anatomię zła.

Gorąco polecam.

Artykuł związany z tematem # 1

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
15 Comments