(źródło: pintrest.com)
Kluczowym przykładem religijności podczas konfliktu 1861-1865 jest postawa Thomasa "Stonewalla" Jacksona, który był bojaźliwym chrześcijaninem, co nie przeszkadzało mu planować inwazji Północy i zadania jej "straszliwej rany". Jackson oddawał się modlitwie niezwykle często, było to jedyne zajęcie, które odciągało go od obowiązków dowódcy, choć w jego mniemaniu, w myśl ukutego przezeń powiedzenia, że "mężczyzna ma dwie powinności w życiu: walczyć i modlić się", modły zawierały się w służbie zbrojnej swojemu krajowi. Miało to ogromne przełożenie na jego zachowanie się na polu walki, bowiem wierząc, że żadna kula nie dosięgnie go bez boskiego nakazu zawsze dowodził z niezwykle niebezpiecznej pozycji na pierwszej linii, a w razie rany bez mrugnięcia okiem mógł powiedzieć po prostu "Deus Vult". Swoje zwycięstwa dedykował Najwyższemu, a kiedy Robert E. Lee pogratulował mu udanego uderzenia w jednym ze starć, Jackson niezbyt elegancko, ale szczerze żachnął się, że cała gloria powinna przypaść Bogu, a nie jemu. Innym przejawem religijności Wirgińczyka był fakt, że ściśle przestrzegał Trzeciego Przykazania i nie robił w niedzielę nic innego prócz modlitwy i odpoczynku, a nawet nie wysyłał listów, które mogłyby być w transporcie tego dnia - o ironio sporą część bitew "Old Blue Lights", nazywany tak od dziwnego, quasi-mistycznego zjawiska zaobserwowanego przez podkomendnych, bowiem w bitwie jego niebieskie oczy emanowały osobliwym światłem, stoczył właśnie w dzień święty (choćby nieudane uderzenie pod Kernstown czy pierwsza bitwa pod Manassass).
↑ "Old Blue Lights" Jackson (źródło: awesomestories.com)
Po bitwie pod Fredericksburgiem w grudniu 1862 roku, w oczekiwaniu na ruchy wojsk Unii w kolejnym roku Jackson z pomocą swego przyjaciela, pastora Banjamina Lacy'ego doprowadził do zakorzenienia wiary w duszach wielu swoich podkomendnych, szacuje się, że ta praktyka zapoczątkowana we wczesnym roku bitwy pod Gettysburgiem wydała owoc w postaci nawet 150,000 nawróceń. Na ile były to nawrócenia gorących serc, a na ile urozmaicenie obozowego, nudnego życia, nie pozostawia wątpliwości fakt, że to zjawisko jest włączane w nurt Wielkiego Przebudzenia - ruchu protestanckiego, który miał miejsce w USA od piątej dekady XIX w. po wiek XX i był połączony nie tylko z wzrostem liczby wiernych, ale także znaczącym wzrostem aktywizacji społecznej jego członków (jednym z owoców była poprawka do Konstytucji nt. prohibicji). Fanatyczna religijność Jacksona nie ułatwiała mu codziennego życia, bowiem w osobistych pogawędkach (choć trudno je tak zwać), Jackson wystrzegał się ferowania wyroków i ocen. Kiedyś, zagadnięty przez znajomego na spotkaniu towarzyskim w Lexington, Wirginia, na temat paskudnej pogody odpowiedział swojemu rozmówcy: "Nie mi to oceniać, drogi Panie, dobry Bóg zesłał taką pogodę, bowiem uważał, że jest ona odpowiednia". Przy tym przed wojną prowadził i traktował bardzo poważnie szkółkę niedzielną dla niewolników w swoim rodzinnym miasteczku (sam posiadał kilku czarnoskórych; nie zachowała się nigdzie wzmianka o nadużywaniu tej władzy, choć rzecz jasna stała ona w sprzeczności z wiarą chrześcijańską).
↑ "Stonewall" Jackson odbył jedną jedyną naradę wojenną ze swoimi dowódcami (przed przegraną pod Kernstown), nauczony doświadczeniem, później zdawał się wyłącznie na wspólną modlitwę (źródło: Wikipedia)
Innym przykładem osoby, która była blisko związana z wiarą i wojną był "Walczący Biskup" gen. Leonidas Polk, który "w cywilu" był biskupem Kościoła Episkopalnego. Na polu bitwy chyba nikt z wysokich oficerów wojny nie popełnił tylu gaf, co Polk, ale jego kontakty z Siłą Wyższą był powodem dumy i ukojenia żołnierzy jego dywizji, a później korpusu, którzy mimo niewielkich umiejętności swojego dowódcy, zawdzięczającego swoją pozycję przyjaźni z prezydentem CSA Jeffem Davisem, kochali swojego wojennego i duchowego pasterza szczerą miłością, a jego makabryczna śmierć w toku kampanii atlanckiej 1864 roku (został trafiony bezpośrednio kulą armatnią w korpus i niemal przecięty na pół) spowiła Konfederację jednym z licznych kirów żałoby w ostatnich miesiącach straszliwej wojny. Anegdota z bitwy pod Perryville głosi, że stojący obok gen. Polka gen. maj. Banjamin F. Cheatham zagrzewał swoich ludzi do walki takimi słowy: "Zróbcie im piekło, chłopcy!", na co Polk, równie podniecony, ale przytomny co do swoich zawodowych powinności, krzyknął: "Zróbcie im... Zróbcie im to, co powiedział generał Cheatham!".
↑ "Walczący Biskup" Leonidas Polk (źródło: Wikipedia)
Po Północnej stronie wiara była równie silna, i to nie tylko wśród kadry dowódczej, gdzie przykłady mogli stanowić chociażby gen. Oliver Howard czy lubujący się w teologicznych dysputach trwających ku rozpaczy członków jego sztabu do wczesnych godzin rannych gen. William S. Rosencrans. Solą muzyki północnych armii był "Hymn Bitewny Republiki" autorstwa Julii Ward Howe, która zainspirowana widokiem obozu Armii Potomaku napisała w jedną listopadową noc 1861 roku zwrotki śpiewane po dziś dzień na oficjalnych uroczystościach armii USA (ponoć tekst pieśni się jej przyśnił, co dodaje mistycznego smaku całej opowieści). Była to pieśń mocno zakorzeniona w religii, o czym świadczą chociażby dwie pierwsze zwrotki, o refrenie nie wspominając:
Przyjście Pana w wielkiej chwale moich oczu dobiegł blask;
Idąc depcze zbiory podłe tam gdzie gronom gniewu kadź
I wypuszcza błyskawice mieczem groźnym kreśląc ślad;
Jego prawda idzie w świat.
Chór:
Gloria! Gloria! Alleluja!
Gloria! Gloria! Alleluja!
Gloria! Gloria! Alleluja!
Jego prawda idzie w świat.
Dziś ujrzałem Go w ogniskach obozowisk setek w krąg,
Zbudowano Mu ołtarze wśród wieczornych mgieł i ros;
I odczytam wyrok Jego nawet wtedy, gdy jest mrok;
Jego dzień już jest o krok.
(źródło: tekstowo.pl)
Całość pięknego utworu w wykonaniu string bandu 97 Regimentu Unii tutaj:
↑ Julia Ward Howe, autorka "Hymnu bitewnego Republiki" (źródło: Biography.com)
"Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi" - zapewne często tłumaczono sobie tak podczas bratobójczych zmagań rany i śmierć wynikającą z wzajemnego wystrzeliwania w siebie kawałów żelaza. Na ile w tym prawdy, na ile wiary, a na ile zabobonu, to już pytanie skierowane wyżej, tam gdzie ludzkie losy przenikają się z zaświatami, ale pewne jest jedno - religia odgrywała ogromną rolę w wojnie secesyjnej będąc tak obecną w namiotach żołnierzy i oficerów, jak na łamach prasy czy w codziennej służbie. Jej immanentność w życiu amerykanów połowy XIX w. podkreśla fakt, że Abraham Lincoln, nie należąc do żadnej wspólnoty religijnej był posądzany o ateizm, co w razie potwierdzenia się, zdyskwalifikowałoby go z prezydenckiego wyścigu absolutnie i nieodwracalnie. Tragiczność roli religii odróżniająca wojnę secesyjną od innych licznych konfliktów wynika z faktu, że obie strony wierzyły w tego samego Boga, tymi samymi słowy zmawiano modlitwy, ten sam język głosił mogące być schizofrenicznie odbierane kazania "za" i "przeciw" niewolnictwu, a wiatyk dla umierających powstawał z mąki pochodzącej ze zbóż tej samej, wielce uświęconej ziemi.
Tekst powstał w próbie przejścia po wodach intelektualnego oceanu pt. TemaTygodnia i jest związany luźno z tematem nr. 1