Minnesota Timberwolves- czyli jak być fanem najgorszej drużyny ostatnich lat...

timber.png

Trzynaście. Od tylu lat drużyna Minnesoty Timberwolves nie zagrała w fazie play-off ligi NBA. W amerykańskim sporcie są w tej chwili tylko dwie drużyny mogące się "pochwalić" gorszym rezultatem. To Seattle Mariners z baseballowej ligi MLB, oraz Cleveland Browns z rozgrywek futbolu amerykańskiego NFL, które do finałowej fazy rozgrywek nie awansowały odpowiednio 16 i 15 lat...

Skąd więc pomysł, aby zostać kibicem drużyny która "ciągle przegrywa"? Otóż nie jest takie proste, ponieważ fanem tej organizacji jestem już 22 lata...Od roku 1996. Wtedy Timberwolves, byli jedną z nowszych drużyn NBA, ponieważ w lidze zadebiutowali w sezonie 89/90. Gdy zobaczyłem ich logo od razu się zakochałem...Stare dobre logo...

old log.gif

W sezonie 96/97 w drużynie debiutował też Kevin Garnett. Przyszła gwiazda ligi i legenda drużyny z Minneapolis. On też sprawił, że drużyna pięła coraz wyżej i wyżej i doprowadził ją do największego sukcesu, czyli Finału Konferencji (półfinał ligi), w którym to Wilki przegrały z Los Angeles Lakers. Został też wybrany MVP sezonu zasadniczego.

W tamtych latach drużyna była więc w miarę mocna. Mecze oglądało się głównie na...telegazecie. Oczywiście co weekend czekało się NBA Action na Tvp2.

telegazeta.png
Strony 265-267 pozostaną w pamięci na zawsze ;)

Jednak później było już tylko gorzej. Po największym sukcesie drużynę opuścili ważni zawodnicy min. Sam Cassel i Wally Szczerbiak (ależ mu kibicowałem myśląc, że jest Polakiem), i zespół nie potrafił już awansować do fazy play-off. Drużynę na rzecz Bostonu w 2007 roku opuścił Kevin Garnett. Z Celtami zdobył on upragnione mistrzostwo, a drużyna Timberwolves dołowała z roku na rok...

garnett.jpg
Kevin Garnett dla kibiców Timberwolves jest żywą legendą.

Różne są tego przyczyny. Wiadomo, że racji swojej zimowej aury miasto Minneapolis jest raczej omijane szerokim łukiem przez większość ludzi. Toteż ciężko było podpisać wolnych agentów, bo któż mając wybór chciałby trafić do zimnego stanu Minnesota zamiast do Los Angeles czy Miami. Lecz każdy fan Wolves powie, że główną przyczyną takich, a nie innych wyników ostatnich kilkunastu lat jest złe zarządzanie, którego uosobieniem stał się David Kahn. Generalny manager Wilków popełnił mnóstwo błędów będąc na tym stanowisku. Za największy uważa się draft w 2009 roku, gdy Wilki miały aż trzy wysokie wybory w drafcie. Wybierali z numerem 5,6 i 18. Pamiętajmy, że za wybory odpowiada general manager. David Kahn wybrał aż trzech rozgrywających Rickiego Rubio, Jonny Flynna, Ty Lawsona. Flynn był totalnym niewypałem i nie ma go dziś w NBA. Rubio i Lawson są dziś w miarę solidnymi grajkami. Hiszpan grając w Minnesocie był nawet jednym z ulubieńców publiczności. Jednak w tym przypadku chodzi o to kogo nie wybrano...Do Wolves mogli trafić Stephen Curry, który dziś jest gwiazdą ligi i dwukrotnie poprowadził Golden State do mistrzostwa oraz DeMar DeRozan, kolejny all star, który w tym sezonie przechodzi samego siebie, a jego Toronto Raptors są na czele konferencji wschodniej. Drafty w kolejnych latach również zostały zaprzepaszczone. Mimo wysokich numerów do drużyny trafiali gracze pokroju Wesleya Johnosona czy Derricka Williamsa, którzy delikatnie mówiąc też się nie sprawdzili.
Lepiej zaczęło dziać się w 2013 roku, gdy posadę generalnego managera objął Flip Saunders (to on jako trener doprowadził drużynę do największych sukcesów). Do drużyny trafili dwaj mega utalentowani, młodzi zawodnicy Andrew Wiggins i Karl Anthony Towns. Gdy młoda drużyna zaczynała grać coraz lepiej,a organizacja pod wodzą Saundersa, który został także trenerem szła w dobrym kierunki stało się coś strasznego...W 2015 Flip zmarł na raka.

saunders.jpg
Flip Saunders, Ricky Rubio i Andrew Wiggins
Trwający obecnie sezon miał być ogromnym przełomem .Na ławkę trenerską trafił Tom Thibodeu i sprowadził do Wolves jednego z najlepszych zawodników w lidze Jimmego Butlera. Wszystko szło w dobrym kierunku. Jimmy rozgrywał świetny sezon. Był wymieniany wśród graczy, którzy mogą być nominowani do nagrody MVP. Drużyna była nawet na trzecim miejscu w konferencji, gdy znów przydarzył się pech. Niecały miesiąc temu w meczu z Houston Rockets lider drużyny Wolves doznał poważnego urazu łąkotki i konieczna była operacja. Do gry wróci najwcześniej w fazie play-off. Oczywiście jeśli drużyna awansuje... Bedzie to jednak bardzo trudne. Bez Butlera Wilki grają dużo słabiej. Już spadli na szóste miejsce w konferencji zachodniej (do PO awansuje osiem drużyn). Co gorsza wszyscy bezpośredni przeciwnicy w walce o awans zaczęli grać jak z nut. Do końca fazy zasadniczej zostało 12 spotkań i liczy się każde zwycięstwo, a w tabeli jest bardzo ciasno...

butler.jpg
Jimmy Butler kontuzjowany

Jakie to uczucie być kibicem drużyny, która nie potrafi wygrywać? Przyznam, że frustrujące. Wyobraźmy sobie, że na blankiecie do totolotka można skreślić 48 z 49 cyfr, a mimo to nadal nie można trafić szóstki. Zawsze w losowaniu zabraknie wam tej jednej cyfry...Czasem mam wrażenie, że organizacja z Minneapolis jest przeklęta, że limit pecha musiał się już wyczerpać...I wtedy znów dzieje się coś nieprzyjemnego.

Dlaczego więc kibicuję tej drużynie? Nie wiem, to jest taka dziwna "miłość". Od 2011 widziałem w całości wszystkie mecze Timberwolves. Większość tych meczów była przegrana. Czasem mam ochotę wyrzucić monitor i w ogóle rzucić oglądanie NBA na zawsze, jednak gdy drużyna ma te dwa- trzy dni przerwy w rozgrywkach to już tęsknię, a w czasie przerwy po sezonie skreślam dni do rozpoczęcia nowego. Trzeba wierzyć. Wierzę, że Karl Anthony- Towns stanie się legendą na miarę Garnetta i doprowadzi drużynę do sukcesów. Czekam na moment gdy Wilki awansują do play-off. Hala Target Center eksploduje, tak samo jak garstka kibiców w Polsce i na świecie.
Go WOLVES Go !!!

timbercourt.jpg

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
1 Comment