Królestwo polskich zwierząt: Ropucha

Ropucha wyszła z trawy i siadła na ziemi,
przeciągnąwszy się z trudem przez zeschnięty patyk.
Patrzy prosto przed siebie ślepiami złotemi,
dysząca bryła ciała w jadowity batik.

Musztardowa w kwadraty ciemniejsze i bledsze,
Z bryzgiem martwego złota na każdym kwadracie,
siedzi — śni. Nagle skacze wysoko w powietrze
jak wiedźma rozpłaszczona na swojej łopacie.



Uchodzę za najbrzydszą wśród swoich krewniaczek...


Spotkać mnie można w lasach, zaroślach, gajach, wśród pól, łąk i ogrodów, w piwnicach, grotach, pomiędzy rozpadlinami starych murów i wśród korzeni drzew, słowem wszędzie w wilgotnych i cienistych miejscach, ze szczególnym zaś upodobaniem kryję się pod liśćmi szałwi i szalenia.



Mogę być paskówką, zieloną albo szarą (zwyczajną).


  • Paskówka: Mam od 5 do 8 cm. Jestem oliwkowo-zielona lub brązowa z żółtą pręgą wzdłuż grzbietu. Biegam na wszystkich czterech nogach i to tak szybko prawie jak mysz. Mimo braku płetwówek pływam jak pies dobrze i zgrabnie, również dobrze wspinam się po miejscach spadzistych.

  • Zielona: Mam do 10 cm. Jestem jasno lub ciemno szara w wielkie ciemnozielone plamy. Mój głos z powodu dobrze wykształconego pęcherza głosowego brzmi podobnie do skrzypienia drzwi lub mruczenia kota.

  • Szara: Mam do 12 cm. Jestem szara lub brunatna z odcieniem oliwkowo-zielonym lub czerwonawym. Moje oczy o wejrzeniu szklanem mają tęczówkę złocisto-żółtą.


Ciało mam krępe, niezgrabne i ociężałe. Skórę mam pokrytą licznymi brodawkami, które wydzielają trującą ciecz. Dla człowieka trucizna ta nie jest zbyt niebezpieczna, bądź co bądź trzeba jednak uważać i rękami, którymi mnie się trzymało, nie dotykać oczu, gdyż można wywołać silne zapalenie.


Wydzielana przeze mnie trująca ciecz to moja główna obrona przed napastnikami. Uciec nie jestem w stanie, gdyż poruszam się niezdarnie. Tylko w ostatecznym strachu próbuję ociężale podskakiwać. Zwykle powoli pełzam, ciągnąc brzuch po ziemi.



Prowadzę nocny tryb życia, w dzień wyłażę z kryjówki tylko wyjątkowo, podczas deszczu. Zjadam, podobnie jak inne żaby, owady i ich larwy, najchętniej jednak poluję na ślimaki. Często można mnie spotkać wśród truskawek. Obok znajdują się zwykle nadjedzone owoce. Ogrodnik najczęściej posądza mnie o wyrządzoną szkodę, przez to często przypłacam to życiem. Ja jednak nie jem owoców, lecz poluję na ślimaki, które są w tym wypadku właściwymi sprawcami szkody.



Gdy jestem trzymana w małych ogródkach, łatwo przywykam do niewoli i znam swego hodowcę. W przeciwieństwie do innych płazów kusych spędzam zimę z dala od wody, w ciepłych i suchych jamkach podziemnych.


Zbudziwszy się w kwietniu ze snu zimowego, udaję się zaraz do wody stojącej, znajdującej się w pobliżu, gdzie spędzam swe czasy godowe. Mój skrzek różni się od skrzeku żaby tym, że jajeczka nie leżą zbite w wielkich grudach, lecz ciągną się w czterech leżących obok siebie rzędach na kształt sznura.



Poluję nocą, a za dnia pokazuję się po ciepłym deszczu, gdy niebo dobrze jest zachmurzone. Gdy tylko zdobycz ujrzę, nagle otrząsam się ze swego odrętwienia i w gwałtownych ruchach zbliżam się do łupu, a znalazłszy się w odpowiedniej odległości, zatrzymuję się podobnie jak wyżeł przed zdobyczą, wyrzucam swój długi, lepki język i pochwyciwszy łup, wrzucam go sobie do paszczy i momentalnie połykam. Owada, jeśli się ten nie rusza, nie pożrę.


Wskutek swej niezgrabności i niezaradności wpadam często do wiejskiej studni, do piwnic, grot i dołów, skąd ujść nie mogę, poprzestać muszę na byle jakim pożywieniu, jednak mimo głodu martwego zwierza nie dotknę.





Jedna osoba pod dwoma nickami.
Marek Szumny - to ja.
@lukmarcus i @marszum.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
17 Comments