Tematy Tygodnia #4 - Pierwszy zakręt na drodze do przemiany

Do opisania mojego zakrętu zainspirował mnie przepis na sałatkę by @anka.

Miałem dobrze płatną pracę, super ekipę w nowo wynajętym domu, nowo zaczętą relację i chyba za dobrze się układało... bo byłem na tyle głupi, aby rzucić to wszystko i pojechać za swoją ex do UK.
A tam zabawa alkohol i inne takie... Po półtorej tygodnia melanżu, taka się pomiędzy nami wojna rozpętała, że wyleciałem na bruk.

Godzina późna, nie ma za bardzo już gdzie iść i do kogo się zwrócić. Świat się zawalił. A ja z całym bagażem na ulicy i tak sobie myślę: To co? Na lotnisko, przekimać się i wracać do kraju... ale przypomniało mi się o Benie - rastamanie, który wyglądał jak Bob Marley. Poznałem go 2 dnia po przylocie, bedąc na przymusowym spacerze spowodowanym przyjazdem Land Laydy (żeby nie było, że ktoś tu na dziko mieszka). Ten chwilowy spacer, zamienił się w pół dnia, bo tak dobrze nam się rozmawiało i przy tym pomogłem mu w przeprowadzce, stąd wiedziałem gdzie mieszka. Tak więc uderzyłem do niego z prośbą o przekimanie.
Stoję z torbami u Bena pod drzwiami i pukam. Drzwi się otwierają i jego uśmiechnięta twarz poważnieje, bo chyba wyczuł, że coś jest na rzeczy... nawet nie wiedziałem co powiedzieć... po prostu powiedziałem że spieprzyłem sprawę, życie mi się zawaliło i potrzebuję pomocy na jedną noc. Nie pozwolił mi stać w przejściu pół sekundy dłużej.

Pogadaliśmy trochę, wyjaśniłem bardziej sytuację - to co? Może zajaramy? Nie był to dobry pomysł, biorąc pod uwagę mój stan psycho-fizyczny. No, ale co? W gościnie być i odmawiać? No więc zajaraliśmy i tak jak się spodziewałem - to otrzymałem. Zamiast relaksu i pozytywnego vibe'u, siedzieliśmy przy filmie chyba z godzinę bez słowa, a w głowie rodziły się paranoidalne myśli i dalsze nakręcanie. Ciężko było przerwać ciszę, aż w końcu było to nie do wytrzymania i zrozumiałem, że muszę zacząć mówić co czuję! Muszę mówić co myślę! Być prawdziwym. Tyle przecież domysłów, niedomówień, konfliktów wyniknęło właśnie z tego... że zawsze byłem zamkniętym w sobie introwertykiem. No więc zacząłem się otwierać i mówić, że właśnie zrozumiałem, że muszę mówić. Oboje zaczęliśmy się uzewnętrzniać i szybko załapaliśmy synchronizację i ten sam tok rozumowania. On zaczął zadawać pytanie, a ja już udzielałem odpowiedzi i na odwrót. Rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Zrozumiałem, że można żyć, dając życzliwość i dobre słowo ludziom - jego styl życia- a w zamian ludzie sami będą się dzielić tym co mają ;)
Rozmawialiśmy jeszcze do 4 nad ranem.

Następnego dnia obudziłem się przed południem i jakoś tak dziwnie - bardzo pozytywnie się czułem. Zacząłem odczuwać miłość, jedność ze wszystkim, miałem taką fraktalną strukturę myślenia, a myślenie było niesamowicie ostre/czyste. Wiedziałem jak rozwiązać sprawy życiowe i znałem odpowiedzi już w momencie zadawania pytania. Tego dnia rozmawiałem z wieloma przypadkowo napotkanymi ludźmi. Wziąłem przykład z Bena i dawałem pozytywny vibe ludziom. Nie mogłem spać, a nawet szkoda mi było czasu na sen. Praktycznie cały czas leżałem i rozmyślałem o naturze wszechświata (nie wiem czy coś spałem tej nocy - może na chwilę mi się przysnęło). I cały następny dzień podobnie.
Taki pierwszy stan "oświecenia" trwał u mnie trochę ponad 2 dni. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co to się w ogóle stało i z czym to się je. A to był dopiero przedsmak :)
Puki co trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty, bo postanowiłem, że zostanę jeszcze jakiś czas w UK.

Generalnie na tym zakręcie wypadł gdzieś zamknięty w sobie introwertyk.
Zgubiłem chyba też trochę technicznego umysłu ścisłego i zacząłem bardziej łączyć kropki i podążać za intuicją.
Z perspektywy może to nie był najostrzejszy zakręt w moim życiu, ale zdecydowanie najważniejszy, bo od niego zdałem sobie sprawę, że tu jest w ogóle jakaś droga! I to w dodatku z zakrętami :D

Aaa i jeszcze dlaczego zainspirowała mnie sałatka? Bo symbolika tej sałatki idealnie skojarzyła mi się z relacjami pomiędzy mną a ex, gdzie w gruncie rzeczy chodziło nam o to samo - o dobro nas obojga, ale w wyniku niedomówień i braku czystej komunikacji, nasz tok rozumowania był przesunięty w fazie o 180 stopni. Patrzeliśmy na sprawy z rożnych perspektyw i to, co powinno nas łączyć, pod wpływem niedomówień i złych emocji tak nas poróżniło, że skończyło się rewolucją... a nawet sałatki nie zjedliśmy ;)

Bless!

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
7 Comments