Przemoc w białych rękawiczkach - gaslighting. Kto tu jest szalony? /tematygodnia #17/

Kiedy w 1945 roku Ingrid Bergman odbierała swego pierwszego Oskara za rolę w filmie Gaslight (reż. George Cukor, 1944 r.) nie mogła wiedzieć, że obraz przejdzie do historii nie tylko kina, ale i psychologii. Film jest adaptacją sztuki Patryka Hamiltona o tym samym tytule i opowiada o kobiecie, którą mąż powoli wpędza w szaleństwo za pomocą wymyślnych manipulacji. W latach sześćdziesiątych pojawiło się określenie gaslighting, jako termin obejmujący takie praktyki. Dziś gaslighting jest uznawany za jeden z klasycznych składników zachowań toksycznych, właściwych szczególnie osobowościom typu psychopatycznego czy narcystycznego.

Gaslighting - co to jest?

To forma bardzo groźnej i wyrafinowanej przemocy psychicznej i emocjonalnej. Stosowane manipulacje mają na celu stopniowe podważanie wiary człowieka w jego własny osąd, odczucia, umiejętności, pamięć i zdrowy rozsądek. Zaczyna się niewinnie - od drobnych insynuacji, napomknień, niedomówień i dwuznaczności. Wszystko opatrzone uśmiechem, utopione w morzu pięknych słów, wypowiadane pełnym troski głosem. Ofiara podskórnie czuje pewien dyskomfort, ale jest on na tyle słaby, że go ignoruje. Tym bardziej, że nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że bliska osoba mogłaby ją skrzywdzić. Racjonalizuje więc i kwestionuje swoje odczucia. Woli siebie obarczyć odpowiedzialnością za nieporozumienia lub niezadowolenie partnera. Z czasem oprawca przykręca śrubę - coraz częściej okazuje dezaprobatę, zaczyna się jawna krytyka. Gdy tylko zauważa, że przegiął i ofiara zaczyna się budzić z letargu - odpuszcza na chwilę i rzuca ochłapy dobrego traktowania, żeby uśpić jej czujność. Potem wzmaga swe działania. Ofiara przyjmuje kolejne, coraz większe dawki absurdalnych zarzutów i przełyka je, coraz bardziej wątpiąc we własny osąd, własne odczucia. Nie słucha swej intuicji, odcina się od wszelkich znaków ostrzegawczych, znosi coraz więcej, następuje tzw. efekt gotowanej żaby. W skrajnych przypadkach ofiara zaczyna wierzyć we własne szaleństwo, co więcej, pod wpływem nieustających toksycznych bodźców zaczyna zachowywać się nieracjonalnie, więc także otoczenie może ją postrzegać, jako osobę niezrównoważoną. Zazwyczaj nikt jej nie wierzy, ponieważ oprawca dba o swój wizerunek i jest postrzegany jako niezwykle opanowany i racjonalny człowiek.

Na początku zawsze jest pięknie

Najczęściej tak to się zaczyna! Gaslightingu można doświadczyć w pracy (element mobbingu), w relacji rodzic - dziecko czy wśród znajomych, najłatwiej jest jednak uwikłać się w taki układ w przypadku związku miłosnego.

W filmie "Gaslight" Gregory rozkochuje w sobie Paulę w ciągu dwóch tygodni. Nie odstępuje jej na krok, nieustannie zapewnia o swej miłości, snuje wizje ich idealnej przyszłości. Hołubiona jak dziecię na puchowej poduszce dziewczyna wpada w sidła. Bombardowana miłością nie ma czasu, by przemyśleć ten związek, nie ma na to ani milimetra wolnej przestrzeni. Para szybko bierze ślub.

No właśnie - to pierwszy, najważniejszy krok. Im silniej przywiążesz się do partnera, zakochasz się w nim (a raczej w jego idealnym wizerunku), tym łatwiej przyjdzie mu naginać twoje granice bez konsekwencji. Zniesiesz więcej... w imię "miłości".
Paula zgadza się na przeprowadzkę do znienawidzonego domu, w którym zamordowano jej ciotkę. Robi to, by spełnić rzekome marzenie męża.

Następne etapy

przebiegają równolegle, mogą się uzupełniać, występować z mniejszym lub większym natężeniem. Oprawca modyfikuje zestaw technik specjalnie pod twoje indywidualne potrzeby. Istotnym elementem może być izolacja od przyjaznego ci otoczenia. Proces przebiega stopniowo i delikatnie, na przykład pod pozorem troski o zdrowie (przecież widzę, że źle się czujesz), bezpieczeństwo (sama mówiłaś, że boisz się tej okolicy) czy komfort (sądziłem, że nie znosisz tych ludzi). Przy czym partner wmawia ci dolegliwości, mówi ci, jak się czujesz, insynuuje niechęć do pewnych znajomych... jeśli oponujesz, to słabo. Przecież to takie miłe, gdy ktoś się o ciebie tak troszczy!

Gdy słyszysz rzeczy, które wprawiają cię w dyskomfort, to znak od twojego prywatnego systemu bezpieczeństwa, że coś tu nie gra, jednak nie potrafisz tego sprecyzować ani nazwać. I niestety zaczynasz wątpić w swoje odczucia.

Racjonalizujesz je i tłumaczysz: jestem przewrażliwiona, zmęczona, znowu sobie coś ubzdurałam. Zresztą dokładnie to samo zaczynasz słyszeć od partnera, gdy tylko próbujesz polemizować, stanąć za sobą czy po prostu porozmawiać. Odbijasz się od niego, jak od ściany (Znowu zaczynasz? Nie będę tego słuchał. Czepiasz się jak zwykle. Histeryzujesz. Przesadzasz. Jesteś wariatką, jak twoja matka. Nie znasz się na żartach). Na tym etapie partner zaczyna wykorzystywać wiedzę na twój temat, wyciąga na światło dzienne twoje rodzinne sekrety, które powierzyłaś mu w największym zaufaniu (Popadasz w obłęd, jak twoja matka. Reagujesz tak, bo cię ojciec opuścił, jak byłaś dzieckiem.)

Do tego dochodzą komunikaty uzupełniające: wzdychanie, wywracanie oczami, żartobliwy lub pogardliwy ton, przerywanie, odwracanie się plecami, ignorowanie, brak akceptacji dla twoich stanów emocjonalnych (szczególnie złości i smutku) i ich swobodnego wyrażania. Efekt jest taki, że boisz się odezwać, by nie zostać odepchniętą, zignorowaną czy skrytykowaną. Cokolwiek powiesz może zostać użyte przeciwko tobie. Zaczynasz kłamać, przemilczać. Przed rodziną i znajomymi próbujesz zachować pozory idealnego związku. Udajesz przed samą sobą... wolisz zostać wariatką niż przyznać, że twój książę z bajki jest psycholem. Partner zasiał w tobie ziarno niepewności, wstrzyknął wirusa. Coraz częściej to ty przejmujesz pałeczkę.
02.jpg

W filmie Gregory stosuje bardziej zaawansowane sztuczki: chowa przedmioty po czym wmawia żonie, że je zgubiła lub gdzieś schowała i nie pamięta gdzie. Manipuluje światłem lamp gazowych i hałasuje na strychu doprowadzając ją niemal do obłędu. Wmawia jej urojenia. Coraz częściej wpada w zniecierpliwienie i gniew, od czasu do czasu rzuca jednak ochłap dobroci, by wprowadzić ją w jeszcze większe zmieszanie. Paula balansuje pomiędzy smutkiem i przerażeniem a niesamowitą wdzięcznością i miłością. Między bohaterami obserwujemy więź opartą na traumie (z ang. trauma bonding), będącą cechą charakterystyczną dla syndromu sztokholmskiego.

Okrutną bronią w tego rodzaju przemocy psychicznej jest upokorzenie ofiary przed szerszą publicznością. Gdy partner wie, że jesteś już odpowiednio "urobiona" i zdestabilizowana, zabiera cię w teren. Doskonale zna twoje słabości i czułe miejsca. Dokładnie wie, co powiedzieć i jak się zachować, byś zareagowała nieadekwatnie do sytuacji. Doprowadzi cię do wybuchu w miejscu publicznym, tak, by reszta świata dowiedziała się o twojej niestabilności psychicznej. On pozostanie opanowany, jak zawsze. Będzie mógł potem usprawiedliwić twoją izolację (z tobą nie można się nigdzie pokazać, nie potrafisz panować nad emocjami, jesteś wariatką...).
07.jpg

Pojawiają się u ciebie stany lękowe i ataki paniki, ogarnia cię apatia. Oprawca zaczyna cię wprost krytykować, straszyć i szantażować. Pomału zdejmuje białe rękawiczki.
08.jpg

Nawet, gdy pojawi się jakaś dobra, pomocna dusza, jesteś jak zombie z kompletnie wypranym mózgiem... Zatraciłaś zupełnie trzeźwy osąd sytuacji, przyjęłaś w 100% punkt widzenia oprawcy. Ciebie już nie ma, pozostał ledwie twój cień.
09.jpg

Jaki jest koniec tej historii?

Jak się kończy film - nie powiem. Serdecznie zachęcam do obejrzenia, wspaniała ekranizacja.

W życiu jest różnie. Czasem ofiara ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Czasem zostaje w domu z oprawcą, w roli bezwolnego i całkowicie kontrolowanego zombie. Czasem popełnia samobójstwo.

A czasami z tego wychodzi!

Natężenie opisywanej powyżej przemocy bywa różne, spektrum zachowań tego typu jest bardzo szerokie. Może się zdarzyć, że mamy w swoim otoczeniu osoby, które mają tendencje do podobnych zachowań, ale nie wynikają one z zaburzeń czy złej woli, a raczej z nieświadomości. Ile to razy zdarzyło mi się rzucić bezmyślnie: przesadzasz, wydaje ci się, udajesz... czasem jest to po prostu nazwanie pewnych rzeczy po imieniu. Bo oczywiście są osoby, które przesadzają. Albo mają manię prześladowczą. I nie chodzi o to, by w każdym dopatrywać się psychopaty, ale o to, by mieć świadomość, że takie formy przemocy istnieją. Są zbadane i zdefiniowane. Są groźne.

Jeżeli rozpoznajesz pewne mechanizmy opisane powyżej i masz podejrzenie, że może to Ciebie dotyczyć, zadaj sobie kilka pytań:

  • czy masz czasem wrażenie, że tracisz rozum?
  • czy uważasz, że jesteś nadwrażliwa/-y, reagujesz nieadekwatnie do sytuacji?
  • czy masz potrzebę ciągłego przepraszania, nawet na zapas, na wszelki wypadek?
  • czy często się tłumaczysz ze swoich wyborów, słów, zachowań?
  • czy analizujesz/cenzurujesz swoje wypowiedzi przed ich werbalizacją zastanawiając się, czy nie zostaną opacznie zrozumiane?
  • czy okłamujesz rodzinę i znajomych co do stanu swojego związku?
  • czy często tłumaczysz partnera z jego zachowań?
  • czy bierzesz na siebie całkowitą odpowiedzialność za dobrą atmosferę w związku?
  • czy okłamujesz partnera lub ukrywasz swoje prawdziwe uczucia z obawy przed jego reakcją: dezaprobatą, gniewem, wyśmianiem?
  • czy uważasz, że kiedyś byłaś/-eś osobą o wiele bardziej radosną i pewną siebie?
  • czy brakuje Ci wiary we własne umiejętności, profesjonalizm, zdrowy rozsądek?
  • czy czujesz się nieszczęśliwa/-wy i nie potrafisz wytłumaczyć, dlaczego?
  • czy masz problem z podejmowaniem decyzji i określeniem, czego chcesz naprawdę?
  • czy często powstrzymujesz się z wypowiedzią, bo masz wrażenie, że nie masz nic ciekawego czy istotnego do powiedzenia?

Jeżeli na większość pytań odpowiedź brzmi "tak", to być może jesteś ofiarą gaslightera. Powtarzam: BYĆ MOŻE, bo podobne symptomy mogą wywoływać także inne czynniki, nie tylko długotrwała przemoc.
Uświadomienie sobie, choćby mgliste, wagi problemu daje impuls do działania, do szukania odpowiedzi i pomocy. To pierwszy krok w kierunku uwolnienia się z toksycznej relacji. Pierwszy z wielu następnych. Czasami jest to praca na miesiące, czasami na lata. Nie każdy ją podejmie.


10.jpg

W tekście przyjęłam, że ofiarą jest kobieta a oprawcą mężczyzna. Wynika to z dwóch powodów: z fabuły filmu, który pomógł mi zobrazować problem, oraz z moich osobistych doświadczeń. Dużo łatwiej było mi się trzymać tej perspektywy. Jednocześnie absolutnie nie oznacza to, że to mężczyźni są zawsze oprawcami, a kobiety ofiarami. W zakresie zaburzeń osobowości panuje raczej równouprawnienie.


Źródła i materiały:
Pisząc tekst opierałam się na własnym doświadczeniu i spostrzeżeniach poczynionych w ciągu roku pracy z zagadnieniem zachowań toksycznych. Podczas tych miesięcy swoją wiedzę wzbogacałam na kanałach YT prowadzonych przez psychologów i coachów, m.in.:
Ross Rosenberg
Lisa A. Romano
Inner Integration
Magdalena Szpilka

Cennym źródłem uporządkowanej wiedzy była dla mnie książka "Efekt gasnącego światła" autorstwa Robin Stern. W oparciu o zestaw symptomów opisanych w książce powstała lista pytań.

W tekście wykorzystałam odniesienia do fabuły filmu "Gaslight" w reżyserii Georga Cukora (tak, to ten pan, który dostał Oskara za My Fair Lady).

Zdjęcia w tekście, to screenshoty z "Gaslight", wykorzystane na prawie cytatu, opatrzone przeze mnie dialogami z filmu lub własnym komentarzem.


Tekst powstał w ramach konkursu Tematy Tygodnia #17, stanowi nawiązanie do tematu nr 1.








H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
15 Comments