Emocje. Społeczne tabu.


image.png

Wstałem jak zawsze w poniedziałek i do kawy szukałem czegoś do lektury. I trafiłem na doskonały tekst autorstwa @wadera. I nie byłbym sobą, gdybym nie miał swojego zdania. W sensie, że poczułem, że muszę dorzucić swoje pięć groszy. Z perspektywy swoich własnych spostrzeżeń, poglądów i doświadczeń.

Gospodarka emocjonalna

Od zawsze zastanawia mnie jedna kwestia. Nikt nie karze dziecku tworzyć od początku języka, szyć ubrań, wymyślać lekarstw czy jakichkolwiek innych rzeczy, które uznajemy za oczywiste i dostępne. Po prostu czerpiemy z dorobku cywilizacyjnego, żeby wesprzeć i przyspieszyć procesy rozwoju i socjalizacji. Jednak nie robimy tego względem emocji. Każdy emocji musi się uczyć sam, samodzielnie, na własnym doświadczeniu. Mimo tego, że wiemy jak sobie radzić z negatywnymi emocjami, mamy wypracowane przez naukę mechanizmy, nie uczymy tego dzieci. Żyjemy w przekonaniu, że emocje są zbyt osobiste, żeby można było się ich nauczyć. Jest w tym pewna przewrotna hipokryzja. Bo uczymy dziecko, że powinno się gniewać za pewne zachowania, na pewne słowa powinno reagować zniesmaczeniem, pewne działania powinny budzić odrazę i złość. I na tym kończymy edukację emocjonalną. Nikt nie uczy nikogo, jak sobie radzić z efektami tych uwarunkowanych reakcji emocjonalnych. To poważny problem współczesnych społeczeństw. Może się Wam wydawać, że wyolbrzymiam. Ale nie wyolbrzymiam. Wystarczy spojrzeć na to, jak radykalizują się reakcje emocjonalne na prawdę. I jak niektóre środowiska monetyzują oburzenie dla samego oburzenia, bo doskonale zdają sobie sprawę, że ludzie nie są uczeni gospodarowania emocjami. I można to wykorzystać.

Ludzie zbyt późno dowiadują się o tym, ze mogą zarządzać sowimi emocjami. Że istnieje coś takiego jak higiena mózgu, że można rozładowywać negatywne odczucia. I przeważnie dowiadują się o tym jak już jest po ptakach, bo szkody są wyrządzone, emocje wzięły w górę i zaczynają, skumulowane, rządzić naszym życiem. Podejrzewam, że gdybyśmy uczyli, od najmłodszych lat, gospodarowania emocjami, to ilość późniejszych zaburzeń osobowości, zaburzeń emocjonalnych, byłaby dużo mniejsza. Ale tego nie robimy, bo wmówiono nam, że emocje są indywidualne, personalne i nie da się z tym nic zrobić.

Filozofie i terapie

Oczywiście, wczesne przyjęcie właściwej postawy wobec gospodarowania emocjami, może zniwelować konieczność późniejszych terapii czy leczenia farmaceutycznego. I nie twierdzę, ze istnieje jedna jedyna opcja. Nie chcę też nikomu wmawiać, że musi przyjąć całość założeń jakiejkolwiek filozofii traktującej emocje poważnie, zwłaszcza w zakresie zarządzania nimi. Można jednak z niektórych prądów filozoficznych czy religijnych wziąć to, co proponują względem emocji i zastosować to względem siebie. Czy też według tych wskazówek, nauczyć innych jak emocjami zarządzać.

Bo jeśli spojrzymy, na przykład, na filozofię satanizmu laveyańskiego, to, jeśli odrzucimy całe mumbo-jumbo związane ze sprzeciwem wobec religii i satanistycznym czary-mary, to znajdziemy tam dość rozsądne podejście do ekonomii emocji. Otóż według tej filozofii powinniśmy oddawać emocje tam, gdzie one powstają. Chodzi o to, że jeśli czujemy od kogoś miłość, to on ją powinien otrzymać od nas; jeśli coś, co zrobił ktoś inny, nas zdenerwowało, powinniśmy natychmiast te emocje wyrazić (nie w sensie fizycznym, ale chociaż werbalnym). Filozofia ta głosi, że kumulowanie negatywnych emocji jest szkodliwe i powoduje na pewnym etapie ich eksplozję, często nie wobec sprawców i uzasadnionych celów, tylko wobec ludzi nam bliskich. To moim zdaniem dość rozsądne podejście i nie musimy tego fragmentu filozofii wiązać z całym ruchem, żeby korzystać z takich rozwiązań.

Możemy też spojrzeć na diamentową drogę w buddyzmie, która uczy, że wyrzekając się świadomego przezywania emocji, nie będziemy w stanie rozpoznać mądrości, jaka z nich płynie. Pokazuje to jak ważne jest nie tłumienie tego, co czujemy, tylko analizowanie tego i nauka. Całe pokolenia praktykujące takie spojrzenie z pewnością mogłyby wnieść dużo do procesu nauki emocji. Jeśli ktoś by się porwał na zrobienie takiego ruchu – wprowadzenie edukacji emocjonalnej.

Bo nie chce pisać spisków, ale dziś, to, że nie uczymy się od innych, jak radzić sobie z emocjami, jest mechanizmem napędzającym cały przemysł. Psychiatria, psychoterapie, psychologowie są odpowiedzią nauki na narastające problemy z zarządzaniem emocjami we współczesnych społeczeństwach. Te siły mogłyby posłużyć edukacji, ale zmiana dziś byłoby bardzo kosztowna...ale co nie jest kosztowne. Nie piętnuję tych dziedzin nauki i medycyny. One są potrzebne i często są skuteczne. Zwłaszcza, że część zaburzeń ma podłoże genetyczne, organiczne, nie nabyte. Jednak wdrożenie podstaw nauk o emocjach, skąd się biorą, jak się objawiają i jak można sobie z nimi radzić, powinny być obowiązkowym elementem edukacji. Im wcześniejszej, tym lepiej.

Rozwiązałoby to sporo problemów nie tylko osobistych, ale też społecznych. Politykom i wszelkim oszustom, trudniej byłoby manipulować emocjonalnie ludźmi. Człowiek, dlatego, że posiadałby wiedzę, rozumiałby, kiedy manipulacyjnie odwołuje się ktoś, do jego emocji, a kiedy mamy do czynienia z faktami i szczerymi intencjami. Ale to wymagałoby poważnej przebudowy systemów edukacji i w konsekwencji miałoby ogromny wpływ na wiele elementów naszej codzienności – reklamy, polityka, handel – żeby wymienić kilka, musiałyby zmienić metody, bo przestałyby być skuteczne w swoich emocjonalnych grach i strategiach.


Wiele mleka musi się rozlać i wody przepłynąć, żeby ktoś zaczął traktować emocje, jako osobisty zasób, którym należy zarządzać i można się tego nauczyć. Będziemy funkcjonować w micie, że nie wolno tego dotykać, bo to osobista sprawa. I będziemy mieli całe pokolenia ludzi z zaburzeniami emocjonalnymi, roszczeniowe kaleki emocjonalne i furiatów. Trochę demonizuję, ale lekki shock factor jest niezbędny. Nie byłbym sobą. Bo wiem, że gdyby ktoś nauczył mnie wcześniej jak radzić sobie z emocjami, uniknąłbym wielu złych decyzji w życiu i uniknąłbym popełnienia wielu błędów…a tak, sam musiałem się tego nauczyć. Na własny koszt, na własnym przykładzie, często sam ze sobą.


Uważacie, że edukacja emocjonalna jest konieczna?

Dajcie znać w komentarzach!

Dzięki za upvoty, komentarze i resteemy!


Jako, że jest to, w mojej ocenie, rozszerzenie artykułu @wadera, to pozwolę sobie umieścić tag #tematygodnia.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
9 Comments