Wędrujące Wspomnienia #3: Soundtrack do odkrywania Bałkanów (oraz kawałka mojego życia)

Zabiorę was dzisiaj w prawdziwą podróż.
Wystarczy użyć tylko trochę wyobraźni i posłuchać.
Pokażę wam jak tworzę soundtrack swojego podróżniczego życia i zachęcę do tworzenia własnego :)

Post powstał w ramach serii Tematy Tygodnia

1.png

Muzyka potrafi tworzyć obrazy rysujące przed nami kulturę, mentalność, historie. Nawet wtedy, gdy nie znamy ani słowa w danym języku. Wgłębianie się w muzykę regionu do którego podróżuje to element, dzięki któremu dostrajam się do kraju, kultury i ludzi z którymi będę przebywał. Zawsze przed wyjazdem wyszukuję zarówno muzyki ludowej danego kraju jak i współczesnych, ciekawych artystów. Słuchając tej muzyki wyobraźnia przekracza granicę państw o wiele wcześniej niż nasza stopa i zadomawia się w obcych lasach, górach, ruinach zamków i zwykłych domostwach. Często towarzyszy mi potem podczas zwiedzania kraju z którego pochodzi i zawsze przypomina mi to, co odwiedziłem gdy słucham jej w domu po powrocie. Działa niczym fotografia albo intensywny zapach - przywołuje wspomnienia, emocje, skojarzenia z danym miejscem. Odkrywając muzykę świata odkrywa się też, jak bardzo różni się ona od siebie i jak wiele gatunków muzyki skrywa cały muzyczno-etniczny świat. Zapraszam do muzycznej wycieczki po półwyspie bałkańskim!


Podróż rozpoczynamy od Słowenii, gdzie w 1973 roku Tomaz Pengov wydał przecudowną folkową płytę pod tytułem Odpotovanja. Lekko psychodeliczna, bardzo mocno melancholijna i raczej spokojna muzyka towarzyszyła mi podczas wspinaczki na Triglav, najwyższą górę Słowenii (o czym przeczytanie w pierwszych Wędrujących Wspomnieniach). "Cesta" to po słoweńsku "droga" i jak dla mnie jest to rzeczywiście muzyka drogi i muzyka natury. Dzielę się dwoma utworami, bo nie byłem w stanie wybrać jednego, lecz warto sięgnąć po całą płytę.

Będąc w Słowenii nie raz usłyszymy o ich największej muzycznej chlubie narodowej - Laibachu. Kontrowersyjny zespół istniejący od 1980 roku garściami czerpie od symboliki totalitarnej (zarówno "lewej" jak i "prawej", co przejawia się w ich brzmieniu, wyglądzie i zachowaniu (zobaczcie jak odpowiadali na pytania w wywiadach. Laubach należeli do szerszego kolektywu artystycznego o nazwie Neue Slowenische Kunst, zrzeszającego m.in. twórców plakatów, grupy teatralne i inne. Był to też pierwszy zespół zachodni, który wystąpił w Korei Północnej.

Po Słowenii wjeżdżamy we właściwy świat krajów bałkańskich, rozpoczynając od Chorwacji. Wraz z cudownymi plażami i wyspami oraz słonecznym słońcem wjeżdżamy też w obszar na którym toczyły się bardzo brutalne walki jeszcze dwie dekady temu. Były to czasy, gdy muzyka i popkultura również zaczęła komentować wydarzenia wojenne i te dwa światy zaczęły się przeplatać. Dzisiaj możemy więc posłuchać niesamowicie słuchalnych, chwytliwych utworów rockowych z Chorwacji, Bośni i Hercegowiny oraz Serbii, które traktują jednak o bronieniu własnego kraju przed wrogiem, o zabijaniu przeciwników, a nawet o ludobójstwach. Trzeba pamiętać, że wszystkie te kraje posługują się tym samym językiem, tak więc utwory te były nierzadko sygnałem w stronę przeciwników, pokazem siły czy po prostu pewnego rodzaju "dissem" w ich kierunku. Przed wami chyba najpopularniejszy w tamtym czasie artysta w Chorwacji o osobliwej nazwie Thompson (skąd ta nazwa, można dowiedzieć się z klipu :)

Drugi utwór to zupełnie inny klimat, ale bardzo, bardzo znana melodia fanom rocka z lat '80. Ktoś zgadnie, o jaki utwór chodzi? Podniosła i powolna atmosfera i hołd żołnierzom, którzy oddali życie w wojnie o obronę ojczyzny. Tymczasem opuszczamy Chorwację i wjeżdżamy do Bośni i Hercegowiny!

Docieramy do Mostaru, miasta gdzie po jednej stronie rzeki żyją katoliccy Chorwaci, a po drugiej muzułmańscy Boszniacy - a pomiędzy nimi symboliczny most. W Bośni wykształcił się specyficzny gatunek zwany Svedah lub svedalinka. "Sveda" to z tureckiego "miłość". I o tym przeważnie traktują piosenki z tego gatunku, jednak przeważnie cechują się smutnym i tragicznym zabarwieniem. Dla mnie brzmi to trochę jak mniej dynamiczne tango bez seksualnej namiętności ;) Jeżeli wolisz coś żywszego i bardziej energicznego, to lepiej przejdź od razu do następnych utworów.

Opuszczamy Mostar i udajemy się do pełnego bolesnych blizn, ale niezwykle klimatycznego i kolorowego Sarajewa, również w brzmieniu svedalinki.

To w Sarajewie w 1974 powstał legendarny jugosłowiański zespół Bijelo dugme ("biały guzik") z inicjatywy znanego chociażby ze współpracy z Kayah Gorana Bregovića. Zespół ten był symbolem patriotyzmu i jedności Jugosławii i do dziś jest on uwielbiany przez niemal każdego w krajach które należały do federacji. Jest to absolutnie najważniejszy zespół z rejonu całych Bałkanów, który we wspaniały sposób oddaje klimat półwyspu. I nie dziwota, gdyż Bijelo dugme stworzyło dziesiątki eklektycznych, muzycznych perełek, dlatego podzielę się aż trzema. Na pierwszy ogień idzie niezwykle skoczny i radosny kawałek pod tytułem "Chodźmy w góry!"

"Lipe cvatu" to niezwykle uroczy kawałek o miłości, a właściwie o jej utracie, jednak nie mogło zabraknąć odniesienia do Jugosławii - Nie obchodzi mnie, dokąd odeszłaś, Jugosławia jest twoim domem.

Kolejny kawałek jest tak naprawdę ludowym utworem bałkańskiej mniejszości romskiej opisującym ich święto przesilenia wiosennego. Jest to najczęściej coverowany bałkański kawałek na świecie (w adaptacji Kayah znany jako "Nie ma ciebie, nie ma mnie"). Nie ma sensu próbować opisywać tego jak on brzmi, jakie emocje ze sobą niesie. Esencja Bałkanów. Po serbsku to święto nazywa się "Đurđevdan" i tak też brzmi tytuł tego utworu:

Jednak w romskim oryginale jest to "Ederlezi". Utwór ten pojawił się w filmie "Czas cyganów" Kusturicy w niezwykle magicznej scenie snu głównego bohatera. Możecie to zobaczyć tutaj:

Kolejny, zaskakująco radosny i skończy kawałek "Zenica blues" (od miasta Zenica) zespołu Zabranjeno pušenje (Zakaz palenia). Można odnieść wrażenie, że życie w Jugosławii było naprawdę mlekiem i miodem płynące :)

Będąc przy Bośni i Hercegowinie nie można nie wspomnieć o zespole Dubioza Kolektiv. Eklektycznie łączący gatunki od dubu, reggae, rocka, rapu i oczywiście tradycyjnej bałkańskiej muzyki. Często koncertują, także w Polsce, i charakteryzują się bardzo skocznymi i żywiołowymi występami.

Bośnię opuszczamy w rytm wojennej pieśni o bośniackiej artylerii. Pragnę zwrócić uwagę na mistrzowski montaż filmiku:

Wjeżdżając do Serbii zahaczamy do wioskowej knajpy, gdzie jesteśmy świadkami jak kilkadziesiąt Serbów, młodych i starych, stoi przy stoliczkach z rakiją w rękach i śpiewa równo razem z zespołem turbo-folkowym. Turbo-folk to specyficzna, ludowa mieszanka tradycyjnej bałkańskiej muzyki z muzyką pop, a nawet dance. Popularna na całym półwyspie, ale to w Serbii wiedzie prym. Można to spokojnie nazwać bałkańskim disco polo ;) W czasach wojny często również o tekstach wojenno-nacjonalistycznych, tak jak kawałek poniżej:

W Belgradzie możemy jednak usłyszeć bardziej przyjemne i trochę mniej kiczowate dźwięki. Jednym z klasyków jest na pewno Bajaga i Instruktori, zespół o podobnym statusie co Bijelo dugme. Poniższe dwa kawałki na pewno będą znane każdemu polskiemu słuchaczowi, chociaż zakładam, że w oryginale większość z Was usłyszy je pierwszy raz :)

Bałkany to nie tylko wesoła i skoczna muzyka. Ponury Belgrad, pełen modernistycznej i socrealistycznej architektury spłodził conajmniej kilka świetnych post-punkowych zespołów. Jednym z nich jest Ekatarina Velika

Równie świetny, jeżeli nie lepszy, post-punk/new wave serwował nam w latach 80 zespół Идоли (Idoli).

Nie odpuściłbym nie dzieląc się jeszcze jednym, przypadkiem przeze mnie odkrytym zaskoczeniem. Założę się, że nie wiedzieliście, że również TEN kawałek jest coverem, w tym przypadku belgradzkiej piosenkarki!

Z Serbii przedostajemy się do Rumunii - kraju nie zaliczanego do państw bałkańskich, ale definitywnie pod silnym wpływem kultury bałkańskiej. I tutaj w pierwszej lepszej wiosce usłyszymy dźwięki manele wydobywającej się każdego niemal baru. Manele to taka rumuńska odmiana turbo-folku, jednak z większymi wpływami muzyki cygańskiej.

Jednak gdy zagłębimy się w mroczne, skrywające tajemnice lasy Transylwanii, bardziej odpowiednią muzykę zapewni nam Negura Bunget, parający się klimatyczniejszą odmianą black metalu.

Rumuńska scena muzyczna może także pochwalić się kultowym już zespołem Phoenix grającym rock progresywny.

Z pewnością wszyscy słuchacze muzyki współczesnej znają nazwisko Horaţiu Rădulescu. Jest to jeden z najważniejszych przedstawicieli spektralizmu, a z pewnością najważniejszy z tak zwanej szkóły rumuńskiej.

Wracając jednak do bardziej "swoiskich" i wesołych rytmów, zawitajmy znowu na prowincje, tym razem wyjąwszy kiczowate elementy manele. Taraf de Haïdouks reprezentują styl lăutărească, czyli gatunek łączący ludową muzykę Rumunii z wpływami rosyjskimi, tureckimi oraz bizantyjskimi.

Ostatnim rumuńskim zespołem jest brass band Fanfare Ciocârlia Grają oni typową "trąbkową" muzykę dla festiwalu serbskiego w Gučy, którego można określić serbskim, dętym woodstociem.

Bułgarska Исихия (Isihia) może oczarować nas hipnotyzującymi, dronującymi rytmami i śpiewami inspirowanymi hymnami bizantyjskimi i ludową muzyką ludową.

Jednak chyba jeszcze większą perełką jest Le Mystère des voix bulgares, czyli kompilacja nagrań tradycyjnych polifonicznych pieśni (często a capella). Muzykę kompletował przez 15 lat podróżując po Bułgarii Marcel Cellier. Wyjątkowo magiczna muzyka nie z tego świata, przywodząca na myśl Dead Can Dance.

Do Macedonii wjeżdżamy tylko na chwilę, zatrzymując się w Szutce, czyli dzielnicy w Skopje. Jest to największe na świecie skupisko cyganów. Jak się tam żyje możemy się dowiedzieć (a jakże) z prawdziwego ulicznego cygańskiego rapu:

Pamiętając, że to w Macedonii powstał starocerkiewnosłowiański i cyrlica, warto przyjrzeć się zespołowi Апорєа, który mocno inspiruje się tradycyjną chrześcijańską i bizantyjską muzyką liturgiczną.

Również i Albańczycy mają swoje tradycyjne polifoniczne pieśni, pieśni o ogromnej mocy, cudownie opowiadające o trudach życia w albańskich górach. Ciarki gwarantowane.

Naszą podróż kończymy w Grecji. Μάνος Χατζιδάκις i cudowną pieśnią z gatunku entechna, czyli rodzaju muzyki popularnej, lecz wykorzystującej tradycyjne greckie instrumenty i często także klasyczne teksty. Muzyka ta jest jednak bardziej artystyczna od tego co zwykle rozumiemy pod nazwą "muzyki popularnej".

Jeżeli szukamy czegoś inspirowanego starożytną Grecją to niezastąpione jest Daemonia Nymphe.

Wracając do teraźniejszości - warto także posłuchać greckiego jazzu. Wytwórnia ECM jest mistrzowska w wynajdywaniu perełek w których można usłyszeć wpływy tradycyjnej muzyki i taką perełką jest kwartet Sokratis Sinopoulos(Σωκράτης Σινόπουλος).

Na koniec chciałbym przedstawić jeszcze trzech artystów nawiązujących w silnym stopniu do Bałkanów, jednak nie pochodzących z tamtych stron. Na pierwszy ogień idzie niemiecki Shantel, zwłaszcza jego płyta "Disko Partizani" mocno inspirowana muzyką bałkańską łącząc ją z taneczną elektroniką.

Swoistą turbo-folkową wersję folktroniki prezentuje natomiast Balkan Beat Box.

Jeden z członków Balkan Beat Box należał kiedyś do Gogol Bordello, nowojorskiego zespołu łączącego punk z muzyką cygańską, z wieloma rumuńskimi, cygańskimi wpływami i bałkańskimi wpływami w swojej twórczości. Wybuchowa mieszanka.


Mam nadzieję, że udało się Wam odbyć pewnego rodzaju podróż w trochę bardziej szalone rejony Europy, pomimo nie opuszczania blockchainu Steem ;). Muzyka którą przedstawiłem towarzyszyła mi w trakcie moich bałkańskich wojaży, część z niej poznałem w jej trakcie, część dopiero po powrocie, sam już nie wiem co i kiedy odkryłem. Zawsze słyszę i będę słyszał bałkańskie rytmy w czasie wspominania przeżyć z tego rejonu.

Zachęcam Was do zgłębiania muzyki trochę mniej znanej na świecie, ale dobrze oddającej klimat miejsca który odkrywacie. Dodaje to zupełnie nowego wymiaru do naszych przeżyć.


Inne posty z serii Wędrujące Wspomnienia:

Posty z psychologicznej serii Wgląd:

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
4 Comments